niedziela, 29 stycznia 2012

W mroźny dzionek

Nie zdałam egzaminu na prawo jazdy...
Trzeci raz!
Ale nie roztrząsajmy tego. Polskie prawo nie ma w sobie za grosz logiki.

Jutro szkoła!
Gdzie minęły te dwa tygodnie? Za mało było czasu na odpoczynek. Oczywiście nie zrobiłam nic z tego co planowałam. Prawo jazdy nie zdane. Książki od biologii i chemii kurzą się aż miło. Prezentacja maturalna szybuje po kosmosie, a książkowy stos zmniejszył się jedynie o 5 pozycji. Niestety robię wszystko tylko nie to co powinnam.

Zima u mnie pełna para. Zimno na dworze tak, że nawet mi przeszła ochota na zabawy w śniegu. Dzisiaj rano zgodnie z przewidywaniami -18 stopni. Pije jedną herbatę za drugą, od czasu do czasu przełamując schemat kisielem. W domu mam tylko 21 stopni, bo moja wszystkowiedząca mama twierdzi, że więcej to nie zdrowo. Nic na to nie poradzę, że mi zimno.

W województwie łódzkim zaczęły się ferie. Tak więc siostra przekazała nam na przechowani swoje pociechy. Wprawdzie tylko dwoje, ale jak spotykają się z dwójką dzieci mojego brata, w du domu jest istny armagedon. Ciotka jest oczywiście ta zła, bo nie da się dotknąć do swojego komputera (o dziękuję bardzo, ostatnio musiałam robić formatowanie dysku), każde być cicho (i wygania do wujka/taty) i ogólnie jest niedobra. Uwielbiam dzieci, ale ostatnio jestem jakaś ciągle roztargniona i najlepiej cały czas bym spała.

Mam też stosiki. Uzbierało mi się trochę i brat (jeden z braci, nie ten od dzieci :D) dostarczył w końcu aparat.


Od lewej:
"Dengeki Daisy" Kyousuke Motomi tom 1 - zakup własny w siedzibie Waneko (Ach! Coś wspaniałego!)
"Vampire Knight" Matsuri Hino tom 11 - jw. (Pierwszy tom w którym akcja dzieje się dalej niż w anime.)
"Mars" Fuyumi Soryo tom 11, 12, 13, 14, 15 - jw. (Mam już całą serię :D.)
"Akademia Mroku. Więzy Krwi" Gabriella Poole - zakup własny w Weltbildzie (by dostać prezent dla stałego klienta :D)
"Nie jestem seryjnym mordercą" Dan Wells - zakup własny w Empiku (W celu wzięcia udziału w konkursie, który trwał do 24 stycznia. 25 obudziłam się o wpół do pierwszej w nocy i sobie uświadomiłam że jednak nie wysłałam zgłoszenia :D, ale książka była świetna.)
"5 kilo mniej" Friedrich Bohlmann - jeszcze jedna rzecz z Weltbildu (Efekt przymiarek sukienek na studniówkę, a w końcu ta książka kosztowała tylko 5 zł.)
"Na psa urok" Kevin Hearne - ze szkolnej biblioteki (Aktualnie czytam.)
"Dziewczyny z Hex Hall" Rachel Hawkins - jw. (Przeczytane, ale zbieram wenę na recenzję.)
"Candy" Kevin Brooks - jw.
"Długi wrześniowy weekend" Joyce Maynard - jw (Od dawna miałam ochotę na tą książkę.)
"Proroctwo sióstr" Michelle Zink - jw.
"Inne anioły" Lili St. Crow - jw.
"Eragon" Christopher Paolini - jw.
"Dublerka" Ewa Bagłaj - od pani z biblioteki z jej własnych zbiorów
"Broszka" Ewa Bagłaj - jw.

I jeszcze moja pierwsza paczka z księgarni internetowej Kumiko. W mojej bibliotece już od jakiegoś czasu właśnie tam zamawiają książki i mniej więcej wiedziałam czego się spodziewać, ale i tak jestem zachwycona. Jeszcze jeden mój debiut to zamówienie paczki przez opcję Paczka w Ruchu. We wtorek wpłaciłam pieniążki w piątek już paczka była w w danym kiosku. Podoba mi się to :D. Tak więc paczka od Kumiko była ładnie zapakowana w kopertę bąbelkową, a w środku:







Tej trylogii chyba nikomu nie muszę przedstawiać. Poprzednim razem "Igrzyska Śmierci" wypożyczyłam tylko z biblioteki. Teraz mam je już u siebie w biblioteczce. Są moje, własne, osobiste. Na trzecim zdjęciu od dołu ta kartka to złożona faktura z przyklejonymi cukiereczkami (urocze, a cukierki były przepyszne). Aż szkoda było mi zerwać ten szary papier i go wyrzucić, ale ostatnio zorientowałam się, zę mam zwyczaj chomikowania wielu nieprzydatnych rzeczy i staram się to tępić.

Tak więc zdecydowanie wszystkim polecam tą księgarnie i ja sama od tej pory jestem wierna klientką.

środa, 25 stycznia 2012

Świat M&A

Sama odkryłam go całkiem niedawno. W porównaniu z oddanymi od lat fanami wydaje się zwykłym żółtodziobem. Ostatnio znajoma zwróciła mi uwagę, ze nie zareagowałam odpowiednim entuzjazmem na wieść o planowaniu wydania nowej mangi. Nie kojarzyłam po prostu tytułu, który starym wyjadaczom jest dobrze znany. No nic, ale ja nie o tym.

Bardzo mnie boli, ze tak mało fanów tych gatunków jest w naszym kraju, osobiście mało z kim mogę na ten temat porozmawiać. Próbowałam zarazić tym przyjaciółkę i niby się udało, ale nie tak jak bym chciała. Z powodu małego zapotrzebowania, mały jest też rynek mangi w naszym kraju, a szkoda, bo jego powiększenie dało by też większą różnorodność wydawanych tytułów.

Tak więc postanowiłam zrobić małą notkę zapoznawczą, a następnie od czasu do czasu wstawiać recenzje zarówno komiksów jak i seriali czy filmów.

MANGA
Jest to japoński komiks. Wydawany przeważnie w wersji czarno-białej. Posiada kolorowe okładki, ewentualnie kilka pierwszych stron. Tradycyjnie mangę czyta się od prawej do lewej.
Przykładowy sposób czytania mangi
Charakterystyczną cechą mangi są duże oczy postaci (choć nie we wszystkich tytułach tak jest).  Popularne serie zostają ekranizowane (anime).

Podobnie jak literatura piękna, również manga czerpie tematy z różnych dziedzin życia. Ale o roszjach będzie później :D.

W Polsce dystrybucją mang zajmują się takie wydawnictwa jak:
Niestety nasz mangowy rynek jest całkiem malutki w porównaniu z innymi krajami i kilka naprawdę wartościowych wydawnictw upadło.
Czarodziejka z księżyca

Vampire Knight



ANIME
Nazwa to skrót angielskiego słowa animation. A oznacza film animowany. W Japonii terminem tym określa się wszystkie filmy i seriale animowane. Poza Krajem Kwitnącej Wiśni używa się go do określenia jedynie produkcji tego typu pochodzących z tego kraju (tak Moi Drodzy "Pszczółka Maja" też jest anime, bo została stworzona w Japonii).



Rodzje (nie będę wypisywała wszystkich, tylko te w moim odczuciu najważniejsze :D)
  • shojo - przeznaczony dla nastolatek i młodych dziewczyn, motywem przewodnim jest miłość (przeważnie piersza). Oczywiście bohaterka po drodze do upragnionego szczęścia z ukochanym pokonuje wiele trudności (rywalki, nieprzychylni rodzice, klopsiki i inne zjawiska pogodowe :D). Przeważnie możemy cieszyć się szczęśliwym zakończeniem. Przykłady: Spacial A, Mars, Ouran High School Host Club
  • shonen - przeznaczony dla młodych chłopców. Pełen akcji i przeróżnych walk. Pojawiają się watki miłosne, nie zawsze jednak szczęśliwe. Przykłady: Naruto, Bleach, One Piece
  • josei - mangi opowiadające o codziennym życiu kobiet w Japonii, przeznaczone dla starszych nastolatek i dojrzałych kobiet. Przykład: Paradise Kiss
  • seinen - odpowiednik josei, skierowany jednak do mężczyzn (mniej więcej pomiędzy 19 a 30 rokiem życia). Dużo poważniejszy od mang typu shonen, znikome ślady humoru, za to zdecydowanie więcej przemocy, bardziej realna (znaczy się bez fantastyki jak to jest w przypadku shonen). Przykład: Heat
  • yaoi - opowiada o związkach męsko-męskich. Zdziwić może, że głównymi odbiorcami nie są wcale geje, ale heteroseksualne kobiety. Przykłady: Croquis, Wild Rock
  • yuri - odpowiednik yaoi, tym razem mówi jednak o związkach damsko-damskich. Przykłady: Rewolucjonistka Utena, Czarodziejka z księżyca (może nie jest to sztandarowy tytuł, ale wątek jest), Ghost in the Shell
Jest jeszcze dużo innych, ale postanowiłam, że wspomnę tylko o tych. Bo chyba co to jest hentai nikomu mówić nie muszę. Cała reszta wyjdzie w praniu. Gdyby przeczytał to jakiś znawca tematu i dostrzegł same wszelakich błędów. Niech mi wybaczy, kajam się po stokroć, ba ja w sumie w tej materii lekko niedoświadczona jestem :D.  Do końca tygodnia mam zamiar napisać recenzję jakiejś mangi, jeszcze się zastanawiam jakiej i czy w ogóle mi się uda :].

wtorek, 24 stycznia 2012

Żeby mi się chciało tak jak mi się nie chce...

Lenistwa ciąg dalszy. A teraz mam ferie więc jest jeszcze gorzej. Wprawdzie poprzedni tydzień spędziłam w Warszawie, ale pobyt ten tek mnie zmęczył, że teraz się wprost nie mogę wyspać.
Główny cel mojej wizyty w stolicy to zakup sukienki na studniówkę. Ale o tym zaraz.

Teraz chce popsioczyć na samą ideę studniówek. Jeszcze zostało mi do niej dwa tygodnie, a już jestem wykończona maksymalnie. Cały ten bal to wymysł jakiegoś desperata. Fakt, faktem mogę nie iść,jednak stwierdziłam, że będę miała ją raz w życiu i przydałoby się jakieś wspomnienia zdobyć. Pierwszy mega problem to z kim iść? W takich chwilach ogromnie zazdroszczę dziewczynom, które maj chłopaka. Mają jeden kłopot z głowy. Ja niestety jestem samotna ( i przeważnie dobrze mi z tym). Jak się okazało znajomych wśród płci brzydkiej tez za dużo nie mam. Bo w końcu nie podejdę przecież do chłopaka z którym rozmawiałam raz w życiu i nie spytam się go czy wybierze się ze mną na studniówkę. Postanowiłam zaprosić chłopaka z mojej klasy. Jednak tak długo się zbierałam do tej czynności, że inna zabrała mi go sprzed nosa. Mój błąd. Tak więc zostałam nadal sama, a czasu coraz mniej. Sprawa rozwiązała się sama. Idę na studniówkę z kimś, kogo nigdy nie brałam pod uwagę (tez z mojej klasy). Może być fajnie, a nie jestem w sytuacji w której mogę wybrzydzać.
Uff. Wielka ulga.
Kolejny problem to oczywiście wspomniana wyżej sukienka. Wielkie przeszukiwanie internetu. Typowanie faworytów. Wyprawa po sklepach. Już w pierwszej przymierzalni uświadomiłam sobie, co było już od dawna oczywiste, a mianowicie fakt (odwieczny problem wszystkich kobiet), że do trzydrzwiowej szafy już mi niedaleko. Żadna, ale to żadna z sukienek, które początkowo mi się podobały, nie wyglądała na mnie atrakcyjnie. Płacz i zgrzytanie zębów. Za którymś jednak podejściem znalazłam zadowalająca mnie kreację. Przy okazji dostałam manto za to, ze do przymierzania jeżdżę ubrana normalnie. Bo nie wiem czy wiecie, ale ubiera się w spódnice, rajstopy i buty na obcasie (te ewentualnie można przynieść w torbie:D). Przekroczyłam limit wyznaczony na ten cel. Niestety pewnie ucierpią na tym buty.


To tyle jeśli chodzi o przygotowania do tego wielkiego dnia. Mam na razie jedynie partnera i sukienkę. Ale jak dla mnie to już więcej niż mniej.

Podczas pobytu w Warszawie. Odwiedziłam też ze znajomymi Muzeum Powstania Warszawskiego. I to był po prostu koszmar. Nauczka na całe życie, aby już nigdy z nimi nie odwiedzać takich miejsc. Zaczęło się jednak od wielkiego ustalania gdzie idziemy. Wojtek chciał na Zamek Królewski. Jednak Agnieszka ostro zaoponowała i ogólnie godziny otwarcia też były niesprzyjające. Zoo tez odpadało. Muzeum Narodowe zamknięte (poza kilkoma mało interesującymi ekspozycjami). W końcu rzuciłam propozycje Muzeum Powstania Warszawskiego (bo od dawna chciałam tam pójść). Została ona przyjęta może nie entuzjastycznie, ale przyjęta. Umówiliśmy się następnego dnia. W. stwierdził, ze nie wie czy dojedzie, ale postara się. Jednak wpadł. Bilety i te sprawy. Moja sugestia by zostawić kurtki w szatni została zignorowana. Byliśmy jedynymi osobami, które miały na sobie okrycia :D. W. i A. pięć minut po wejściu gotowi byli już wyjść. A ja oczywiście okazała się tą złą. Bo wszystko chciałam obejrzeć, zbierałam ulotki, za wolno szłam. W końcowym rozrachunku mało co zobaczyłam, przeczytałam czy cokolwiek się dowiedziałam. Zebrałam tylko kartki z kalendarza, opisujące każdy dzień powstania ( a i tak czterech dni nie mam, bo tamta dwójka za każdym razem jak wyciągałam kartkę z wieszaka robili aferę nie wiadomo o co, a w końcu tylko to w jakiś sposób pozwalało mi czegokolwiek się dowiedzieć, w końcu zgubiłam się w rachunkach). Wzięłam sobie jeszcze odezwę do narodu z 3 sierpnia 1944r. (kopie oczywiście). Barat stwierdził, ze ją podprowadziłam. Nawet jeśli to wybaczcie nie miałam takiego zamiaru, ale nie pisało, żeby nie brać, było po stronie dla odwiedzających. I na dole jest dopisek, ze wykonane z okazji 61 rocznicy wybuchu :D. Tak więc jakoś się przemęczyłam z tamtymi wariatami i po zaledwie godzinie byliśmy już na zewnątrz. Na Boga W. pisze maturę z historii. Jakiś minimalny poziom zainteresowania powinien wykazać. O A. nic nie mówię bo ona to i tak żyje w innym świecie.

W dzień wyjazdu miałam już tak strasznie popsuty humor, że koniec świata. Na A. strasznie, ale to strasznie się zawiodłam i jest mi z tego powodu ogromnie przykro.
Wpadłam jeszcze do wydawnictwa Waneko i kupiłam malutki zapasik mang, które już do wieczora dnia następnego były przeczytane :D. Odwiedziłam też sklep Weltbild. Złamałam postanowienie o nie kupowaniu nowych książek, ale na moją korzyć przemawia, ze jest to kontynuacja serii, która już mam. I dostałam płatki do kąpieli jako stały klient :D. Ale to pokażę na stosiku. Chwilowo zabrakło mi sprzętu do zrobienia zdjęcia, a mój telefon robi paskudne.

Rozpisałam się jak zwykle. Jutro może w końcu wstawię coś innego od moich jęków i żali :D.

sobota, 14 stycznia 2012

Jakoś tak mnie natchnęło

W sumie żadnego przypływu mega weny nie czuję. Jednak nudzę się jak mops, a co gorsza dopadło mnie lenistwo i nic nie chce mi się robić. Może dlatego, że czeka na mnie tyle zajęć. Nauka do matury, czytanie masy własnych i wypożyczonych książek, różne zajęcia, które odkładam już od kilku tygodni. A czeka mnie jeszcze 14 takich dni. Mam nadzieje, ze jutro dostane wielkiego energetycznego kopa i zabiorę się za coś.

U mnie biało i wspaniale. Uwielbiam zimę, kiedy za oknem wszędzie leży śnieg. Może by tak reaktywować sanki i zabrać przychówek mojego brata na górkę do zjeżdżania, na której zawsze bawiłam się jako mały szkrab. Mam nadzieje, że nie zarosła. A niech mi do jutra roztropnieje śnieg!

Ciekawe jest to jak szybko przestajemy odczuwać tą radość ze spraw które w dzieciństwie sprawiały nam wielką frajdę. Nie mówię tu oczywiście o zabawach lalkami czy samochodzikami. Mam zaledwie ( a może aż) 18 lat lecz nadal cieszę się z pierwszego (takiego prawdziwego) śniegu. Kiedy w piątek po południu za szkolnym oknem zobaczyłam ogromne białe płatki, byłam w siódmym niebie. Zdziwiło mnie strasznie zachowanie moich rówieśników. Wielkie "Och nie!" wprawiło mnie w szok! A gdzie te bitwy na śnieżki, kiedy to niby każdy się złościł, ale z zapałem szykował pocisk do rewanżu?! Lepienie bałwana, organizowanie klasowych wypadów na kulig czy inne atrakcje? Gdzie się podziała ta dziecięca spontaniczność? Czy to po porostu ja jestem jakaś inna, ze to wszystko odczuwam? Aż sama boje się nad tym zastanawiać. Jutro pójdę potarzać się w śniegu, nawet jakby ktoś miał mi zarzucić, ze jestem dziecinna. W końcu tak mało tego białego puchu dostaliśmy w tym roku. Dlaczego nie cieszyć się tym co mamy!


Nie chce nic mówić, ale gdzieś uciekł mi dzień! Nic specjalnie nie robiłam, nawet mało co czytałam, filmów też żadnych nie oglądałam. Chodziłam tylko i się obijałam o wszystkie meble (niczym mój kot). I tak do 21! A teraz jestem strasznie zmęczona i najchętniej poszłabym już spać. Ale czuje, ze jak się położę to przez długi czas nie zasnę. Mam tak już od jakiegoś czasu i jakoś nie chce to przejść.

Okazało się ostatnio, ze zrobiłam najgłupszą rzecz na świecie. Wygrałam już kilka razy konkurs na najlepszą recenzje tygodnia w portalu nakanapie.pl. Jednak zamiast wykorzystać te wszystkie ładne, śliczniutkie bony do księgarni Kumiko zbierałam je aż nadarzyłaby się jakaś lepsza okazja. I nadeszła. Kolejna wygrana. Bon na 50 zł. To już jest coś. Stwierdziłam, ze nie warto dłużej czekać. Z tego co pamiętałam to miałam jeszcze  15% rabat i darmową wysyłkę. Niestety jak się okazało. Wszystko to miało datę przydatności do spożycia, która już dawno minęła. No więc niestety takie ładne okazje przepadły i pluje sobie w brodę, że nie zajrzałam tam wcześniej.

To tyle moich malutkich wynurzeń itp. Jutro wieczorem mam zamiar zając się moimi blogami. Może nawet uda mi się dokończyć notkę, którą piszę już od kilku miesięcy i coś nie mogę jej skończyć. O dziwo nie jest ona wcale taka długa. Za każdym razem tu dodam jakieś zdanie. Tam coś zmodyfikuje, ale jakoś jeszcze nie mogę postawić ostatniej kropki. Leń ze mnie zwyczajny i tyle.

Jesli to przeczytałeś drogi czytelniku to gratuluje ci bardzo serdecznie. Mi by się pewnie nie chciało :D

niedziela, 1 stycznia 2012

Podsumowanie noworoczne


Witam wszystkich w Nowym Roku 2012!
Wzorem innych blogerów postanowiłam zrobić malutkie podsumowanie. Nie jestem niestety zadowolona z mojego poprzedniego roku. Zrealizowałam tylko niewielką część z moich postanowień. Przeczytałam zatrważająco mało książek. Zdecydowanie przebimbałam, jak to mówi moja mama, ostatnie dwanaście miesięcy. 

Przeczytałam mnóstwo książek, z czego większość to mangi i Harlequiny, a naprawdę wartościowych pozycji (nie mówię, ze mangi nimi nie są, ale wiecie o co chodzi) nazbierało by się nie całe 50.
Od 29 kwietnia napisałam 28 recenzji z czego cztery zostały docenione przez portal nakanapie.pl,
"Nienasyceni" oraz "Igrzyska Śmierci" zdobywając pierwszą nagrodę na Recenzje tygodnia, "Sen" drugą, a "Drugie spojrzenie" piątą. 
W kolejce do czytania stoi 56 książek plus 1, którą teraz czytam.

2011 to rok w którym  zakupiłam swoje pierwsze mangi. Do tej pory uzbierało mi się już 10 tomów "Vampire Knight", cała seria "Seimadena", 8 tomów "Yami no matsuei", 10 "Marsów", 4 "High School of the Dead", 3 tomy "Paradise Kiss", 2 "Kuroshitsuji" oraz pierwszy tom "Special A". Wszystko jak widać Waneko, bo bardzo lubię to wydawnictwo, ale znajdzie się też kilka pozycji JPF np "Vampire Princess Miyu", dwa pierwsze "Hellsingi" oraz 6 "X" Mam nadzieje, ze z biegiem czasu będzie ich coraz więcej, bo ta pasja zawładnęła mną całkowicie. 

Postanowień noworocznych w tym roku mega dużo. Ważniejsze i czytelnicze to:
  • przeczytanie tych 56 książek i w tym czasie nie dokupienie żadnej nowej (nie tyczy się to książek od portali i mang :D)
  • większe zainteresowanie moimi blogami
  • uzupełnienie wszystkich serii, których poszczególne tomy stoją na półkach
  • największe kłamstwo ucznia, więcej czasu poświęcić na naukę (bo czasu do matury zostało strasznie mało)
  • zrecenzować książki przeczytane przed powstaniem bloga Magia Stron
  • od lipca reaktywować naukę japońskiego
  • wywalić stary regał i zakupić ogromną półkę na książki
 I oczywiście te standardowe jak: schudnąć, nie kląć, nie kłócić się z mamą :D

I jeszcze dodatkowo pierwszy w tym roku stosik :D


Od góry:
Kuroshiotsuji t.2 - zakup własny
Special A t.1 -jw.
High School of the Dead t.4 - jw.
Mars 10,8,7 (9 u koleżanki) - jw.
Seimaden 9, 10 (strasznie ciężko było je zdobyć, a kupiłam je za śmiesznie niską cenę) - jw.
"Bahama Yellow" Magda Magaczewska - od portalu Sztukater
"Na fali" Maria Rodziewiczówna - jw.
"Kuchnia japońska" Adam Wieczorek - zakup własny
"21 pytań na temat SEKSU" Linda Dillow, Lorraine Pintus - prezent urodzinowy, który gdzieś się zawieruszył i dlatego teraz pokazuję
"Axis mundi" Wiktor Trojan - od portalu Sztukater
"Opus" t.1 Andreas Goessling - jw.

To tyle. W tym Nowym 2012 Roku chciałabym wam wszystkich życzyć wszystkiego co najlepsze, deszczu książek i morza weny twórczej.
Dziękuje też wszystkim którzy mnie odwiedzają, a także portalom i wydawnictwu z którym współpracuje za powierzone zaufanie .