piątek, 23 listopada 2012

Jak to Akropol natchnął mnie weną

Co poniektórzy już zauważyli, że na Magii Stron pojawiała się w końcu (!!!) nowa recenzja. "Gorączka już przeczytana trzy tygodnie temu, musiała swoje odczekać. W końcu pomyślałam sobie, że zbliża się jej premiera, a ja nic nie zrobiłam w kierunku wyrażenia mojej opinii o tejże pozycji. Zaczęłam pisać we wtorek wieczorem, ale jakoś mi nie szło. W końcu zmęczyłam się okropnie (nie wiadomo czym i poszłam spać).

Następnego dnia o 8 rano zajęcia. Budzik mi rano nie zadzwonił, ale obudziłam się w odpowiednim czasie by jeszcze spokojnie zdążyć. Jednak jak już powszechnie wiadomo leń ze mnie okropny, więc postanowiłam zostać. I po jakimś kwadransie zaczął się mój wewnętrzny dialog z kimś kto niestety nie daje mi nigdy spokoju czyli z samą mną.
"-Przydało by się pójść. Już trzy tygodnie nie byłam.
-Ale to jest wykład. Nie obowiązkowy. Nie ubędzie mu (tu czytaj panu wykładowcy).
-Doskonale wiesz, że puszcza po klasie listę.
-Ale nie zawsze.
-Doskonale wiesz, że nie przeczytasz literatury, więc jak zdasz egzamin?
-Z notatek...
-Których nie masz...
-Spiszę od kogoś.
-Np?
-Nie idę dzisiaj i koniec. Dobranoc. Spać!
-Podnieś się do jasnej cholery!!!"

I tak w końcu wybrałam się na uniwersytet z językiem na brodzie, ale zdążyłam.
Rozkoszna nazwa mojego wykładu to Elementy Kultury Antycznej, na których większość śpi, a ja jako nieliczny wyjątek staram się pilnie notować. I tak sobie notuję, kiedy nagle na salę wchodzi niezwykłe zjawisko. Alex Pettyfer we własnej osobie!

No może nie we własnej, ale co najmniej sobowtór. I! O wielkie nieba! Siada obok mnie! Zero koncentracji. Czyta moje notatki przebiega przez głowę że są okropne, bo napisane tak sobie, żeby wiedzieć mniej więcej o co chodzi (i w sumie tak naprawdę nic tam nie ma), że pismo brzydkie i czy on mnie rozczyta. A jeszcze do tego pyta się mnie (no właśnie mnie!) czy lista już szła. Z wrażenia zaczęłam bełkotać coś bez ładu i składu ale chyba zrozumiał, że nie. Wyciągnął swój zeszyt z pismem tak pięknie równym i kształtnym, że miałam ochotę płakać, a do tego jeszcze pióro!
I... Na tym kończy się moja historia miłosna. Po przeżywałam potem jeszcze trochę, ale w końcu kiedy tak słuchałam o Akropolu, jego architektach, historii i rozmieszczeniu poszczególnych budynków, naszła mnie wielka ochota na dokończenie recenzji "Gorączki". W efekcie powstała całkowicie nowa. Może nie taka jak bym chciała, ale jest. A teraz aż mnie świerzbi by pisać kolejne. Jutro wieczorem najprawdopodobniej dam temu upust.

Co do nowej recenzji to nie wiem czy tylko mi się tak wyświetla, ale już od dawna mam ten problem, że odstępy pomiędzy poszczególnymi akapitami są bardzo duże i wcale nie takie jak zamierzałam mieć. Wczoraj doprowadzało mnie to na skraj szaleństwa. Aż w końcu się poddałam. Próbowałam poprawić błędy w zapisie HTML. Jednak nic to nie dało, a chyba nawet pogorszyło. Następną recenzję planuję sama zedytować, nie korzystając z narzędzi Bloggera.

czwartek, 1 listopada 2012

Trochę spóźniona (jak to u mnie) realacja z Targów Książki w Krakowie

Wpis trochę spóźniony. Ale musiałam odespać cała tą wyprawę. Okazała się trochę ponad moje siły.
Wczoraj zaś wracałam do domu na długi weekend. Podróż która normalnie zajmuje mi góra 3 godziny tym razem dużo bardziej się przedłożyła i do domu dotarłam późno w nocy.

A więc do rzeczy.
Targi Książki wydobyły mnie z lekkiej depresji w którą wpadałam odmawiając sobie tylu  świetnych rzeczy z których musiałam zrezygnować by uciułać grosz potrzebny na książkowe szaleństwa. W rezultacie wydałam więcej niż planowałam i teraz niestety zęby w ścianę i przetrzymać do 14.




Nie będe wam opisywać jaki wielki był tłum i jak okropna spotkała nas pogoda w Krakowie, bo to już wiecie z innych blogów. W każdym bądź razie w sobotę kolka chwil po północy wyszłam z imprezy u D. by zdążyć na pociąg, który kilka ciągnących się w nieskończoność godzin telepał mnie na stacje Kraków Główny  którego omal nie przespałam. Pozytywnym aspektem tej podróżny była obecność w przedziale pięciu świetnych facetów do których wstydziłam się zagadać ^^.
W Krakowie oczywiście popsuł się tramwaj którym miałam dojechać na Targi. W tym czasie wpadałam na Tirindeth (i ta niewiadoma "To ona czy nie ona?" :D). Dotarłyśmy w końcu do celu gdzie poznałam MałąEmily i Sol. Następne godziny upłynęły nam na bieganiu po całej hali i beztroskim wydawaniu pieniędzy (w moim przypadku szczególnie). W pewnym momencie stwierdziłyśmy że już dość i ruszyłyśmy na poszukiwanie zagubionej w międzyczasie Tirin. Po drodze spotkałyśmy Gosiarellę i Scorpionicę. A potem całą czeredą ruszyłyśmy na spotkanie blogerów, po drodze zahaczając jeszcze o kilka (no dobra... dwie ^^) księgarni. Na spotkaniu niestety nie zagrzałyśmy zbyt długo spiesząc się na pociągi tudzież busy. Spędziliśmy jeszcze trochę czasu na rozmowach i rozstaliśmy się niestety mam nadzieje, że nie na długo. Bo towarzystwo było naprawdę świetne i dziękuję wam bardzo za tak miło spędzony czas.
Tirin (która miała u mnie nocować) i mnie Warszawa przywitała grupą warstewką śniegu. Zostawiam ją na jeden jedynie dzień a ona już rozrabia...

Podsumowując z wyjazdu jestem zadowolona bardzo, bardzo. Zastanawiam się nad Salonem ciekawej Książki w Łodzi. I jeśli będe miała jakieś nadprogramowe pieniądze to na pewno się wybiorę.

A teraz <fanfary...> mój stoik:

Jakość średnia, ale robione telefonem w bardzo słoneczny dzień i trochę nie miałam jak go odpowiednio ustawić. 
Od góry:
Słownik japońsko-polski, Japoński nie gryzie! i Wielka gramatyka języka angielskiego z promocji 3 za 2 w Empiku (staram się w nim nie kupować, ale nie mogłam się powstrzymać).

Schronienie Jim Crace - urodzinowy prezent od Weltbildu

Ostatni Kucharz Chiński Nicole Mones - zakup własny

Pięćdziesiąt twarzy Greya  E. L. James - jak już wspominałam prezent urodzinowy od przyjaciół

Linia serca Eileen Cook - zakupione w Tesco

Pieśń Aborygenki. Podróż w głąb duszy Australii Ros Moriarty - dostałam, szczerze mówiąc nie wiem za co i skąd.

Arabska żona Tanya Valko,  Targowisko próżności cz I W. M. , Absolwentka Emily Cassel - prezent od jednego z moich braci

A teraz zakupy z Krakowa

Zakręty losu  Agnieszka Lingas-Łoniewska - chciałam inną, ale już jej nie było jak wróciłam do stoiska, a chciałam podpis autorki. Przeraża mnie trochę okładka trzeciego tomu, ale może to zniosę ^^

Opus. Łowcy księgi Andreas Goessling - według przemiłego pana z Telbitu gorsza niż pierwsza część, ale mimo wszystko zaryzykowałam, a tak swoją droga plus dla wydawnictwa za szczerość

Dotyk Julii Tahereh Mafi - na stoisku Otwartego

Zanim nadejdzie ciemność, A między nami ocean Susan Wiggs - jedna z moich ulubionych autorek powieści obyczajowych. Kupione na stoisku Miry, jedna książka jako gratis do drugiej też przecenionej na 20%. Przy okazji dostało się trochę ode mnie Bogu ducha winnej pani, ale miałam kilka żali, ktore na duch musiałam z siebie wylać.

Gorączka Dee Shulman, Cinder Marissa Meyer - od bardzo przemiłej Pani Oli z Egmontu, bardzo dziękuję! 

Prawo Caine'a Matthew Woodring Stover - na stoisku Olesiejuka

Drżenie, Niepokój Maggie Stiefvater - po prostu musiałam mieć

Martynka i jej świat Gilbert Delahaye - razy dwa, dla bratanicy i siostrzenicy, targowałam się o nie w pocie czoła, wprawdzie nie uzyskałam tej ceny jaką chciałam (ale i tak mniejszą :P), ale dostałam jeszcze płyty. Pozdrawiam Pana z Publicatu!



I jeszcze pozycje zapomniane i nie umieszczone z ogólnym stosiku: Vaclav i Lena Haley Tanner, Mechanizm serca Mathias Malzieu,  Japońska sztuka kaligrafii Lucien X. Polastron w promocji w Weltbildzie.

Na dzisiaj to tyle. Idę spać (od Targów ciągle jestem śpiąca).
Tymczasem