Ciasteczka Ciasteczkowego Potwora
Co potrzebujemy:
- 1,5 kostki masła
- 0,5 szklanki białego cukru
- 1 szklankę cukru trzcinowego (nie zastępować go białym!)
- 2 jajka
- 2 szklanki mąki
- aromat waniliowy
- 3 czekolady mleczne
- 0,5 łyżeczki sody
- 0,5 łyżeczki soli
Przygotowanie:
Myjemy ładnie rączki i zabieramy się za robienie ciasteczek :D.
Tak z 2 godziny wcześniej wkładamy czekoladę do zamrażarki.
Do jednej miski wkładamy masło (można je podrobić nożem, łyżką, widelcem, wykałaczką czy czym tam chcecie) i wsypujemy cukier (zarówno trzcinowy jak i biały).
Ucieramy wszystko to na jednolitą masę. Jeszcze nie udało mi się tego zrobić :D. Jestem zbyt niecierpliwa. Mieszam to dopóki nie będzie w miarę połączone. Trochę kryształów cukru zostaje. Rozpuszczają się później.
Dodajemy jajka i aromat. Ja dodaje pół. Ale wedle uznania :D.
Znów robimy mieszu, mieszu. By wszystko ładnie nam się połączyło.
W drugiej misce mieszamy przesiana mąkę, sól i sodę. I to małymi porcjami dodajemy do naszej utartej masy. Cały czas mieszamy.
Jak już wymieszamy to do skutku, czyli żadnych grudek itp. Odstawiamy na chwilę na bok i bierzemy się za czekoladę.
Ciachamy ją wedle uznania. Ja to robię jak na zdjęciu. Kafelek na cztery.
Dodajemy do masy i...
robimy mieszu, mieszu :D. Ale tak porządnie. By potem w każdym ciasteczku był choć jeden kawałek czekolady.
Wykładamy blachę papierem do pieczenia. Na nim układamy coś co w niedalekiej przyszłości będzie ciasteczkami. Najlepiej małą łyżeczką. W sporych odstępach. Ciasto pod wpływem temperatury się "rozleje".
Pieczemy w temperaturze ok 150 stopni, kilka minut. Do czasu aż brzegi się zarumienią. Wyciągamy z piekarnika (w rękawicach!) i nie wpadamy w panikę kiedy okaże się, ze są bardzo miękkie. Po kilku minutach stwardnieją. Układamy na talerzyk. Nalewamy sobie szklankę mleka, kawy, czekolady, soku, etc. Bierzemy pod pachę aktualnie czytana książkę i idziemy się rozkoszować spokojem zimowego wieczoru :D.
~o.O.o~
Na dzisiaj to tyle. Coś się ostatnio zbytnio rozpisałam. Rekompensuje sobie w ten sposób brak weny twórczej w pisaniu recenzji. Jutro idę do kina na "Piękną i Bestię". Przeraża mnie perspektywa tej chmary dzieciaków, ale może z Dominika będziemy miały szczęście.
Zrobiłam dzisiaj największy błąd swojego życia... Kupiłam wagę łazienkową. Nawet w najgorszych koszmarach nie wyobrażałam sobie, że mogę tyle ważyć. Jutro sobie jeszcze pofolguję, ale od poniedziałku zero słodyczy i jak nic zapisuję się na ten fitness, co to mnie tak zaciekawił.