wtorek, 16 kwietnia 2013

Łodzią po Wiśle

"Łodzią po Wiśle" to festiwal filmów studenckich z Łódzkiej Szkoły Filmowej. Mogłam na nim być dzięki uprzejmości Tirindeth (za co bardzo Ci dziękuję jeszcze raz!).

Do całego festiwalu podchodziłam nieco nieufnie. Bo przecież ja się nie znam, będzie nudno, niezbyt przepadam za polskim kinem i po co ja tam w ogóle. Fakt, nadal się nie znam, ale  zdecydowanie nie żałuję, że się tam wybrałam. Niektóre filmy były zdecydowanie specyficzne, ale były też ciekawe wyjątki. Po pierwszym bloku miałam wrażenie, że wszystkie te historie są strasznie smutne, depresyjne. W kolejnych jednak pojawiały się też wątki komediowe. Najbardziej moje serce podbił film (który zresztą zdobył Grand Prix festiwalu) "Self(less)-portaint". Strasznie żałuję, że nie mogę obejrzeć go jeszcze raz, ale jakoś nie mogę do niego dotrzeć. Za rok niemal na pewno wybiorę się na festiwal jeszcze raz. Nie jestem pewna czy on co roku odbywa się w Warszawie, ale jakoś na niego dotrę.

Jak to ja zbieraczka wszelkich ulotek. W kinie Iluzjon gdzie odbywał się festiwal znalazłyśmy świetne pocztówki.
Dzień festiwalu upłyną mi też na irytującym, choć nieuciążliwym bólu głowy. Początkowo zwaliłam winę na perfumy, jak się jednak okazało była to zapowiedź czegoś poważniejszego. Niestety następnego dnia w lustrze przywitały mnie dwa ogromne pryszcze. Po latach uników w końcu przypomniała sobie o mnie ospa. Siedzę sobie teraz w domku cała w białych kropach z Pudrodermu, czytam książki, które przywiozła mi Edyta (dziękuję jeszcze raz!) a tak poza tym to się lenię. Odsypiam wszystkie poranne zrywy na zajęcia. I co oczywiste próbuję się nie drapać. Mój ekstra super plan odchudzania na lato wziął w łeb. Nie poszłam na zajęcia z zagranicznymi wykładowcami i muszę pisać esej na 4 strony. Przepadł mój wolontariat w maratonie. I ogólnie wszystko jest do kitu. Ale chwilo nie przejmuję się tym nic a nic. Jestem chora i uważam, że mi wolno.

Moje ostatnie czasoumilacze.
Przeczytałam "Kosogłosa". Jestem teraz w lekkiej depresji. Może jutro uda mi się wyskrobać (pierwszą od wieków!) recenzję. Aktualnie czytam jednak "Angelfall".

1 komentarz:

  1. Nie ma za co :D Uważam, że film Self(less)-portrait jak najbardziej zasłużenie otrzymał tę nagrodę - niesamowity dokument! I za rok zapraszam ponownie na wspólne oglądanie filmów :)
    Co do ospy, będzie dobrze! Lepiej teraz odbębnić, niż chorować w późniejszych latach. Wypoczywaj i czytaj książki :) :*

    OdpowiedzUsuń