sobota, 11 lutego 2012

Po studniówkowo






Zdjęcie trochę niewydarzone. Wybaczcie, ale marny ze mnie fotograf... :D

Tydzień zajęło mi dojście do siebie po tym, jakże ważnym dla każdego licealisty dniu. Nie no może nie cały, ale co najmniej do środy byłam ledwo żywa.

Sobota 4 lutego był to dzień pełen emocji. Do rozpoczęcia ceremonii kilka godzin, a ja nadal bez butów. W końcu jakieś kupiłam i cudem jest że nabawiłam się tylko dwóch odcisków, a ogólnie buty były całkiem wygodne. Makijaż i fryzura i wielkie oczekiwanie na 19. Mama w panikę wpadła przeraźliwą, ze w domu taki bałagan, a przecież A. ma przyjechać. W sumie nie umówiłam się z nim jakoś konkretniej i postawiałam na to, że sama zajadę do szkoły. Jednak na wszelki wypadek się upewniłam, bo nigdy nic nie wiadomo. Mam zdziwiona wielce, bo wszyscy moi bracia po swoje partnerki jeździli, a i po siostrę też facet przyjechał. Ale cóż czasy się zmieniają :D. W sumie w drodze do szkoły, byłam trochę rozczarowana, że nie dostane kwiatka. A. bardzo miło mnie zaskoczył, kiedy wyciągnął bukiet (widoczny na zdjęciu). Oczywiście subtelnością to ja nie grzeszę i wypaliłam z tekstem "A dla mojej mamy?" (no co, mówiła, że chłopak siostry jej kwiaty też przywiózł). Jestem okropna, wiem... Wszystko obróciłam jakoś w żart, ale adrenalina mi skoczyła. Potem wielkie powitania, polonez (dzięki Bogu tylko jeden, ale za to jaki), w którym nie tańczyłam (i tak za dużo dziewczyn było), zdjęcia (Koszmar! Tak mi się usta trzęsły, więc aby je jakoś rozluźnić zrobiłam wielkie "O", znając moje życie zdjęcie zostało zrobione i aż się prosi o przerobienie :D), ciepłe dania i tańce (a ja pierwszy raz na takich szpilkach!). Ogólnie było bardzo fajnie. Spodziewałam się jednak większych wzruszeń. W końcu to STUDNIÓWKA! Jednak impreza jak impreza, kasy tylko na nią mnóstwo poszło. Musze jednak pochwalić osoby organizujące, szczególnie J. (koleżanka z mojej klasy która przodowała w przygotowaniach). Te fototapety, przed, którymi tak wszyscy oponowali, wyszły naprawdę świetnie. Pani dekorator spisała się na medal. Wszystko piękne. Napis też oryginalny. Niestety na zdjęciach nie wychodzi on tak jak w rzeczywistości, a szkoda bo bym się wam pochwaliła.

Miałam tu jeszcze ponarzekać na moje życie uczuciowe, jednak stwierdziłam, że wyjdę na jędzę a nie chce was zrażać. Krótko, mówiąc stwierdziłam, że jestem do niczego i zostanę starą panną, bo po prostu nie nadaje się do relacji damsko-męskich. Agnieszka coś o tym wie...:D      

5 komentarzy:

  1. Oj już nie przesadzaj, aż tak źle nie jest :D U Pana Potwora widać już oznaki uległości :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja niestety moją studniówkę wspominam źle, ale to nie wina studniówki tylko faceta.. tak, oni zawsze wszystko psują... A co do twoich przeżyć, to cieszę się, że było fajnie. A to z kwiatami mnie rozwaliło, haha ;D <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przykro mi z powodu twojej studniówki. Faceci mają już niestety taki wrodzony talent...
      Ja też mam talent do gadania rzeczy, których w danym momencie nie powinnam mówić, ale tak już mam :D

      Usuń
  4. Bukiecik śliczny. Moja studniówka (również odbyła się 4 lutego) była świetna. Bawiłam się naprawdę fantastycznie. Szkoda tylko, że tak szybko się skończyła.

    OdpowiedzUsuń